Proszę zejść ze sceny to znakomita, momentami gorzka, momentami wzruszająca, a przede wszystkim śmieszna opowieść o aktorach, artystach teatru. O tym jaki wpływ na życie ma wykonywany przez nich zawód i jak życie prywatne wpływa na kreowane przez nich role. Co oznacza odnieść sukces na scenie i kiedy należy z niej zejść?
Czy powstanie komedia czy tragedia, kiedy sześcioro aktorów zamiast dialogami ze sztuki zacznie ze sobą rozmawiać własnymi słowami? A taką właśnie mamy sytuację na scenie. Teatr w teatrze? Tak. Bohaterowie Johna Chapmana są aktorami, którzy aktualnie są w pracy, czyli w teatrze, na scenie i powinni grać wyznaczone im role w przedstawieniu. Powinni, ale… zaczynają mówić własnym tekstem, o swoich odczuciach i problemach, a nie odgrywać swoich bohaterów. Jak się w tym nie pogubić, skoro już nie wiadomo co jest grane? Najlepszym wyjściem jest spuszczenie kurtyny, ale ta się zacina… A więc: zejść ze sceny? A widzowie? Czy widzom podoba się ten galimatias na scenie, czy akceptują tę „wielka improwizację”? Czy prawdziwe życie na scenie jest atrakcyjne? Czy powstanie komedia czy tragedia, kiedy sześcioro aktorów zamiast dialogami ze sztuki zacznie ze sobą rozmawiać własnymi słowami? Mówić z emocjami i o emocjach swoich, a nie granych postaci. Widzowie lubią podglądać aktorów, lubią zajrzeć za kulisy… ale czy prawdziwe życie na scenie jest atrakcyjne? Czy sztuka naśladuje życie, czy na odwrót?